10/31/2014

Rozdział Specjalny 1

Edytuj post
Halloween

Victoria siedziała na murku, wesoło machając nogami. Kruczoczarne włosy były upięte w artystyczny kok, który równie dobrze mógłby zostać potraktowany jako zrobiony przed snem. Jej biała, poszarpana i pobrudzona sztuczną krwią sukienka ledwo sięgała połowy ud. Mimo tego to nie smukłe nogi dziewczyny najskuteczniej przyciągały wzrok jej towarzysza.


- Te skrzydła są idealne - powiedział między kolejnymi pociągnięciami czekoladowego Black Devila.

- Mówisz to trzeci raz - odparła znudzona.

Chłopak przewrócił oczami. Wciąż był pod wrażeniem nieziemskiego elementu jej stroju. Pióra wyglądały, jakby dosłownie wyrastały z jej pleców, ale to przecież niemożliwe. Wyciągnął papierosa w jej stronę, ona pokręciła głową odmawiając. Było mu trochę przykro, bo chciał zobaczyć jej pełne, pomalowane szkarłatną szminką usta, obejmujące czarny rulonik. Pocieszał się, że może innym razem. Właściwie nigdy przy nim nie paliła. Z początku go to denerwowało, teraz zaczął się już do tego przyzwyczajać. Usiadł obok niej. Victoria zwinnie wtuliła się w niego.

- Zimno ci kochana?

- Nie - wyszeptała. - Po prostu lubię twój zapach.

Wiedział, że kłamie. Właśnie kończył wypalać trzeciego, tego wieczoru, papierosa. Ona nienawidziła ich zapachu. Chociaż tylko raz zdarzyło jej się odsunąć się od niego ze słowami "Fu, fajki.". Natomiast nigdy nie powiedziała, że śmierdzą.

Delikatnie przesunął dłoń na jej odsłonięte udo. Zadrżała. Czuł, że robi się spięta. Kolejne rozczarowanie. Cofnął rękę. Zgasił papierosa o murek i uwalniając się z jej objęć, zeskoczył z niego. Już chciał odejść, kiedy ona złapała go za ramię.

- Pomóż mi zejść - poprosiła słodkim głosem.

Spojrzał na nią. Kruczoczarne włosy, czerwone pełne usta, idealna cera, delikatny rumieniec i te zniewalające, błękitne oczy. Zdecydowanie nie dziewczyna, której można tak zwyczajnie odmówić. Pokręcił głową w znaku dezaprobaty dla swojej uległości. Ułożył ręce na jej talii i zdjął ją jak lalkę. Jej wysokie, czarne szpilki stuknęły o ziemię. W podziękowaniu cmoknęła go w policzek, zostawiając widoczny ślad szminki.

Spojrzeli na dwupiętrowy gotycki budynek, który stał przed nimi. Dwie strzeliste wierze. Brakujące tu i ówdzie dachówki. Balkon, na którym szeptem przekomarzała się para przebierańców, z wyłamaną częścią barierki. Miejscami odchodząca ciemno szara farba. Część okien pozabijano deskami, z pozostałych wesoło wyglądały starannie rzeźbione dynie. Na ganku było ze sto tealightów w przeróżnych świecznikach, których prawdopodobnie jedyną wspólną cechą był kolor: czarny. Drzwi trzymały się na jednym zawiasie, co skutecznie uniemożliwiało ich porządne zamknięcie. Podsumowując, najlepszy dom na imprezę halloweenową w całym Los Angeles.

Bez słowa skierowali się do środka. Było tu coraz więcej ludzi. Ona nie była już jedynym aniołem, choć zdecydowanie najpiękniejszym. Przebrane tak samo dziewczyny na jej widok robiły się całe czerwone. Przy niej nikt nie wyglądał idealnie, a tego mrocznego wieczoru nie mogły się nawet do niej porównywać.

Towarzysz Victorii poszedł po jakieś procentowe picie, a ona ruszyła pewnie przez salę. Zatrzymała się dopiero przy dużym czarnym kocie, który obejmował od tyłu jedną z czarownic.

- Jak się bawicie - zapytała, próbując przekrzyczeć muzykę.

- Świetnie - odpowiedziała jej para niemal jednocześnie.

Cała trójka zaczęła się śmiać. Po chwili luźnej rozmowy dołączył do nich chłopak z dwoma czerwonymi drinkami. Jeden podał anielicy, a z drugiego upił duży łyk. Dziewczyna położyła dłoń na jego policzku i delikatnie starła wcześniej przez siebie pozostawiony ślad szminki. Uśmiechnęła się do niego czule.

- To jest Marcus - przedstawiła chłopaka. - Kochanie, opowiadałam ci o Lorelei i Nicolausie - zwróciła się do swojego towarzysza.

Marcus chętnie podjął jej grę. Położył rękę na jej talii i przyciągnął do siebie. Znów zauważył, że robi się spięta, ale zignorował to.

- Właściwie za kogo się przebrałeś - spytała rudowłosa Lorelei.

- Nie potrzebuję przebrania - odparł sucho. - Jestem tu tylko na chwilę, dla Victorii.

Anielica spojrzała na niego. Przez chwilę mogło się wydawać, że się pocałują, ale nie zrobili tego. Dziewczyna znów udawała zainteresowanie przyjaciółmi. Była wybitną aktorką. Podobnie jak większość osób w tym pomieszczeniu.

-Byliście na górze - zapytał Nicolaus. - Mają tam stół do beer ponga.

-Jeszcze nie byliśmy. Może masz ochotę się ze mną zmierzyć - rzucił wyzwanie Marcus.

Wszyscy zaśmiali się i razem ruszyli w stronę schodów, zostawiając za sobą duży mroczny salon, pełen tańczących przebierańców i mrocznych dekoracji, a wśród nich najbardziej widoczne wszędzie ślady sztucznej krwi. Po pokonaniu kilkunastu zdezelowanych, choć bardzo bezpiecznych, stopni, znaleźli się w długim, wąskim korytarzu. Jedynym źródłem światła były świeczki umieszczane w vintageowych lampionach. Część z nich stała na podłodze, jednak zdecydowaną większość przytwierdzono do ścian. Po bokach było sporo drzwi. Z jedynych otwartych dobiegała głośna muzyka. Anielica skierowała pytające spojrzenie na Nicolausa, który w odpowiedzi pokiwał głową.

- A co jest w pozostałych pokojach - jakby od niechcenia zapytał Marcus.

- Jakiś materac, kanapa, łóżko - wymieniała Lorelei. -Coś w tym stylu. W każdym dosyć mroczno i bardzo ciemno, więc polecam zabrać jeden z lampionów, nie Nic?

Wymienili spojrzenia. Ona zaśmiała się uroczo jednocześnie, niby przypadkiem, muskając jego dłoń swoją. Wystarczyło już tylko kilka słów pożegnania, by zniknęli za pierwszymi lepszymi drzwiami. Udawana para ruszyła dalej korytarzem. Dziewczyna delikatnie próbowała się wyrwać z uścisku chłopaka, ale on jej nie pozwolił.

- Nie ma tak dobrze, kochanie - wyszeptał jej do ucha.

Anielica zaczęła poważnie się zastanawiać czy przyprowadzenie go tu było dobrym pomysłem.
Otwarty pokój okazał się prawie tak duży, jak salon. Ustawiony pod jedną ze ścian stół do beer ponga był bardzo oblegany, co skutecznie ostudziło Marcusa. Zapatrzeni w latającą piłeczkę, która chybiła (prawdopodobnie przez zbyt duże stężenie alkoholu we krwi rzucającego), nie zauważyli nowo przybyłych.

- Marcus!

Natapirowane blond włosy dziewczyny, która przywitała się z nim gorącym uściskiem, skutecznie przeszkodziły mu w zidentyfikowaniu jej. Victoria, która wykorzystała tę szansę, by odsunąć się od chłopaka, nie znała tej przebranej za Alicję z Krainy Czarów piękności.

- Nie poznajesz mnie - zdziwiła się, zalotnie trzepocząc sztucznymi rzęsami.

- Jasne Naomi, bo od wczoraj tak się zmieniłaś - odparł sucho.

- A co ty znów nie w humorze?

- Znów?

- Och, a to kto - spytała patrząc na anielicę.

- Victoria - przedstawił swoją towarzyszkę Marcus.

Czarnowłosa już chciała coś powiedzieć, ale blondynka na nowo straciła jej zainteresowanie. Chłopak też zdawał się już tylko patrzeć na ubraną w błękitną sukienkę lalkę. Nachylił się nad nią delikatnie. Wciąż był w stosunku do niej oschły, ale właśnie ta jego cecha kręciła ją najbardziej. Anielica zrobiła krok w tył, chcąc się od niego odsunąć i wpadła na kogoś.

- Przepraszam, nie zauważyłam cię - wyszeptała wpatrując się w głębokie czarne oczy nieznajomego.

- Moja wina - zapewnił z uśmiechem. - Jesteś sama - zapytał rozglądając się.

- Nie do końca.

Spojrzała w stronę nieprzebranego chłopaka, którego ręce zsuwały się w dół po błękitnej sukience zalotnicy. Pewnie ona nie odmówi wypalenia z nim jego ulubionych papierosów, pomyślała anielica. Nieznajomy również zwrócił uwagę na tę parę.

- Współczuję. Powinnaś się dobrze bawić, a nie tracić na niego czas.

Victoria poczuła jak coś w środku ją ściska. Doskonale o tym wiedziała. Tylko jak? Dostała za zadanie go pilnować. Odciągnąć od tego towarzystwa i odejść. Tylko i aż tyle. Wiedziała, choć na razie tylko, że już zawiodła. Przywiązała się do niego. Anioł nie powinien się do żadnego człowieka przywiązywać.

- Piękny kostium - spróbował odciągnąć jej uwagę od miziającej się pary.

- Dziękuję - wyszeptała znów patrząc w jego czarne oczy. - Masz soczewki?

-Nie - zaśmiał się krótko. - Wszyscy dziś o to pytają. Są aż tak nienaturalne?

-Są bardzo... wyjątkowe - powiedziała nieśmiało, jej policzki stały się koloru szminki.

- Gorąco tu - chłopak próbował uczynić sytuację mniej niezręczną. - Może pójdziemy porozmawiać, do któregoś z pokoi?

Dziewczyna przytaknęła. Zanim przeszli na korytarz obejrzała się po pokoju. Jej towarzysza już w nim nie było. Nieznajomy podniósł z ziemi jeden z bogato zdobionych złotych lampionów i otworzył pierwsze drzwi. Przy drzwiach leżała niebieska sukienka, na łóżku z głębi pokoju jej właścicielka, jeszcze w bieliźnie. Nic nie zauważyła. Jej kochanek był bardziej spostrzegawczy.

- Victoria -zaczął, chcąc się wytłumaczyć.

- Marcus -przerwała mu i wybiegła.

Chłopak ruszył za nią, ale ona o tym nie wiedziała. Otworzyła jedna z drzwi do ciemnych pokoi. Zobaczyła otwarte okno. Była na siebie wściekła, że dała się uwieść człowiekowi. Zwinnie wskoczyła na parapet, a potem na nic nie czekając rzuciła się w czerń nocy. Trzepot jej anielskich skrzydeł zagłuszył wołanie Marcusa, który stał przy oknie. Patrzył jak dziewczyna unosi się coraz wyżej. Coraz dalej od niego. Patrzył za nią, nawet gdy zupełnie zmyła się z mrocznym krajobrazem. Pozostawiła mu po sobie tylko jedno białe pióro.


Brak komentarzy:

Credits crazykira-resources | LeMex ShedYourSkin | ferretmalfoy masterjinn | colourlovers FallingIntoCreation