10/24/2014

Rozdział 1.

Edytuj post
2014, 28 sierpnia, 6:35

 Jasona obudził głośny oraz gwałtowny budzik. Niechętnie wstał, pomodlił się, a następnie udał się do łazienki. Jego umywalnia była bardzo mała zresztą jak cały Jego dom. Na ścianach, jak i na podłodze położone były niebieskie kafelki. Naprzeciw drzwi była stara, trzęsąca się przy każdym poruszeniu umywalka. Nad nią było duże, okrągłe lustro, na którym zawsze osadzała się para wodna. Niedaleko umywalki swoje miejsce miał biały kibel, a obok niego wielka kabina prysznicowa. Jason rozebrał się i wszedł do kabiny, gdzie dokonał ablucji. Szybko z niej wyszedł, wytarł się oraz ubrał wyprasowaną koszulę, oraz spodnie galowe. Musiał oddać papiery do nowej szkoły. Miał znaleźć się w pierwszej liceum. Miał nadzieję, że ludzie ze szkoły będą grzeczni. Bardzo nie znosił dziecinady.



   Udał się w stronę stacji, następnie wsiadł do pierwszego pociągu, jaki nadjechał na największym dworcu w Los Angeles. Słońce wydawało się dopiero wychylać znad matki Ziemi, więc było nieco zimno. W końcu dotarł na gmach kolejowy, następnie na piechotę doszedł do Gayley Ave, gdzie został mu jedynie kawałek drogi pieszej. W międzyczasie kupił sobie na przystanku mrożoną kawę. Mimo chłodu, który ogarnął całe miasto, Jasonowi było wystarczająco ciepło. Przechodząc wzdłuż ulicy, zagapił się na pewną dziewczynę, która na pasach szła w jego stronę. Miała włosy koloru krwistego, jasno-żółte oczy oraz bladą cerę. Na policzkach było widać znikome ślady różowego pudru. Jej usta były pomalowane ciemnoczerwonym kolorem. Szła tuż przed nim. Zderzył się z nią oraz upadł, wylewając kubek kawy na jej papiery. Wszystko wskazywało na to, że były to dokumenty zapoznawcze do nowej szkoły.

- Przepraszam! Jaki ze mnie gapa - powiedział zły na siebie Jason.

- No chyba! - odpowiedziała, przy okazji żując gumę, wyciągnęła rękę w stronę chłopaka, aby ten pomógł jej wstać. On oczywiście to zrobił oraz podniósł jej dokumenty.

- To ja już może pójdę! - szybko pobiegł do szkoły.

Gdy był już w budynku, udał się do sekretariatu, aby zgłosić swoją kandydaturę. 

- Dzień dobry! Chciałbym się zgłosić do klasy francuskojęzycznej.

- Francuskojęzyczna, tak? - powiedziała wyciągając z szarej komody teczkę z informacjami o klasach.

- Nie, przykro mi, ale zapisy do tej klasy się skończyły - powiedziała ze współczuciem.

Ubrana była w dłuższą, brązową spódnicę oraz różowy sweterek, który doskonale pasował do jej śniadego koloru skóry. Na nosie miała oprawki koloru krwistego.

- Jak to? Myślałem, że jest jeszcze czas... - powiedział z niedowierzaniem.


Do sekretariatu weszła kolejna osoba. Była to niebiesko włosa dziewczyna, o czarnych oczach oraz porcelanowej cerze.

- Dzień dobry! – rzuciła ironicznie – Jestem Merit.

- Ach! To Ty jesteś tą nową uczennicą z klasy Pani Johnson? – sekretarka chwilowo zwróciła całą swoją uwagę na dziewczynę stojącą po drugiej stronie biurka.

Otaksowała jej ciemny ubiór od dołu do góry i zatrzymała swój wzrok na jej karmazynowych ustach wygiętych w złośliwym uśmiechu. Gdy zawiedziony Jason już miał otworzyć drzwi i opuścić pomieszczenie, sekretarka go zatrzymała. Stanął jak wryty z nadzieją, że kobieta jednak coś przeoczyła, a miejsce w jego wymarzonej klasie czekało na niego.

- Musisz się zapisać do innej klasy. – spojrzała na niego znad czerwonych oprawek. – Wróć tu, gdy już się zdecydujesz na jakąś. – podała chłopakowi plik papierów z informacjami o klasach z wolnymi miejscami.

Zawiedziony wziął od niej kartki i z jednym, cichym „dziękuję” opuścił sekretariat.

- A więc, na czym skończyliśmy panno... - sekretarka ponownie przeniosła swój wzrok na dziewczynę, która w tym momencie posłała jej znudzone spojrzenie.

- Merit. Reasumując, to na niczym. Pozwoliłam Pani zachwycić się widokiem mojej osoby. – trzymała ręce skrzyżowane na piersi. – Ale to szczegół. Jestem przyzwyczajona. – oznajmiła ze śmiertelną powagą w głosie. – Czy mogę teraz dostać swój rozkład zajęć?

Starsza kobieta zamrugała niezrozumiale oczami i bez słów wyciągnęła z jednej z kolorowych teczek kartkę, na której były wydrukowane nazwy przedmiotów oraz numery sal. Merit wzięła kartkę i przeleciała po niej wzrokiem.

- Hmm, religia, może być ciekawie — pomyślała, po czym bez żadnych słów opuściła pomieszczenie, zostawiając za sobą sekretarkę z głupkowatym uśmiechem.



1 września,

- Weźcie się wszyscy w garść! Na pewno się nie spóźnię! - powiedziała Katherine, dziewczyna, która wpadła na Jason'a.


- Zobaczymy! Już pewnie pierwszego dnia Cię wywalą! - odkrzyknęła mama Katherine

- Weź się... zamknij! Wyprasowałaś mi koszulę!?- odpowiedziała bezczelnie.


- Tak i pamiętaj; w szkole obowiązuje zakaz palenia - podała córce wyprasowane ubranie, aby mogła się już przebrać.

Dziewczyna udała się do łazienki, w której sama ledwo się mieściła. Ubrała białą koszulę oraz spódniczkę sięgającą jej do kolan.

- To ja wychodzę! - Katherine odeszła.

Gdy doszła do nowej szkoły, trochę się bała, ale na szczęście zawsze szybko się przystosowała do nowych ludzi - w przeciwieństwie do Jasona…

- Cześć! Ja jestem Jason, a Ty - powiedział do absolwenta jego klasy.

- Spadaj wieśniaku! Nie znam Cię – powiedział, gdy spojrzał na jego idealnie wyprasowaną koszule oraz prosto ułożone włosy.

- Ej! Nie musisz być taki nie miły!

- Zamknij się! Jezu, jaki Ty sztywniak! - mówił głośno, aby koledzy go słyszeli. Znieważał go tylko dla szpanu, by pokazać, że to on w klasie jest osobnikiem alfa.

- O Kath! - powiedział, gdy zauważył zielonooką nastolatkę wchodzącą na hol w ich stronę szybkim krokiem.

- No cześć kochanie! - pocałowała Andrew'a w policzek

- Hej, my się chyba znamy - stwierdził Jason, gdy zobaczył dziewczynę.
- Znacie się? Ona jest moja!

- No tak, jedyna chemia to ta w środy, której tutaj nie ma - wystraszył się silniejszego chłopaka

- Niech tak zostanie - powiedziała Kath

- To ja już pójdę – zostawił gołąbki same, gdy zobaczył samotnego rówieśnika prawdopodobnie z jego nowej klasy, gdyż siedział w tym samym rzędzie.

- Hej, jestem Jason...

- A ja Jacob – powiedział zakrywając twarz w dłoniach

- Co ci jest? - powiedział zaniepokojony

- Nie Twoja sprawa! - Wziął dłonie z twarzy. Miał kręcone włosy koloru jasnej rdzy. Znad oprawek od szkieł widać było małe, brązowe oczy, a jego perkaty nos otaczały piegi, których miał naprawdę sporo.

- Powiedz, ja naprawdę chcę Ci pomóc!

- No dobrze… to przez tego gościa - pokazał palcem na Andrew'a

- Co ci zrobił? - powiedział zatroskany

- Nie ważne...

- Weź go olej, mnie też działa na nerwy – nie chciał ciągnąć dalej tego przykrego tematu – Za chwilę rozpoczęcie

- Zajmijmy już miejsca! - rozkazał Jacob

- Jestem ciekaw, jak będzie w tej szkole…

- Ja też. Wiesz… - przerwał mu wchodzący przez środek holu dyrektor

- Witajcie dzieci! - powiedział donośnym głosem dyrektor. Po chwili Jason chwycił się za głowę oraz lekko lamentował

- Ej! Co Ci jest? - powiedział wystraszony Jacob

- Nie wiem - powiedział wraz ze łzami w oczach, czasem piekielnie boli mnie głowa

- Jesteśmy naprawdę dużą szkołą! Mamy wielkie ambicję oraz równy potencjał! Każda sala jest typowo przeznaczona dla przedmiotu, w jakim nauczyciele prowadzą lekcje

- Może zawołam pielęgniarkę? - pytał zmartwiony

- Nie, to przejdzie. Czasem tak mam...

- Okej...

Gdy dyrektor powiedział ostatnie swoje słowo podczas swojego przemówienia, wszyscy udali się do wybranych klas. Każdy pozajmował ławki w tyle klasy, jedynie Jason i Jacob zajęli miejsce tuż przed biurkiem nauczyciela.
 

- Cześć! Jestem waszą wychowawczynią, a zarazem nauczycielką historii. Na moich lekcjach ma być cisza. Mam taką zasadę – jacy wy będziecie dla mnie, taka ja będę dla was. - powiedziała z uśmiechem

- Okej – powiedziała ziewająca Kath


- Możecie już wyjść z sali. Spotykamy się dopiero pojutrze, na czwartej lekcji, czyli na historii. - nauczycielce przykuła uwaga trzech dziewczyn siedzących niedaleko siebie. Niebiesko włosej Merit, ziewającej Katherine oraz albinoskiej Angeli.

Wszyscy wyszli z sali i szli korytarzem.

- Kapujesz jej bamberskie spodnie? - stwierdziła Merit.

- W życiu czegoś takiego bym nie założyła! Żal mi jej, chyba będziemy musieli się jej pozbyć – zaśmiała się, gdy przechodziły przez ogromny hol szkolny.

- Stój! Czuję, że ktoś nas obserwuje! - powiedziała i odwróciła się za siebie. Zobaczyła Jasona, który je podsłuchiwał.

- Ty! Palant – chodź tu! - rozkazała Kath

- Ja? - spytał nieśmiało, gdy doszli już do portierni

- Co słyszałeś?! - zapytała Merit

- Ja... ja nic... - powiedział wystraszony

- I tego się trzymaj – rozkazała niebiesko włosa dziewczyna ubrana w czarne oraz ćwiekowane ubrania wraz z pieszczochami na rękach i szyi.

 Jej przyjaciółka była ubrana ciut delikatniej. Gdy uwolnił się od niegrzecznych dziewczyn, szybko wybiegł ze szkoły. Biegł aż do parku, który był w połowie drogi do gmachu kolejowego, później jego chód przybrał normalne tempo. Po dziesięciominutowym spacerze doszedł do stacji.

- Muszę sprawdzić rozkład jazdy... - prowadził monolog. Podszedł do tablicy informacyjnej oraz sprawdził, kiedy nadjedzie jego pociąg. Po kilkunastu minutach czekania nadjechał pojazd, do którego wsiadł chłopak.

Następnie udał się do domu, wszedł do swojego pokoju oraz rzucił swój starodawny plecak na łóżko. To pomieszczenie było nadzwyczaj małe. Ściany były pomalowane na niebiesko, a podłoga była przykryta jasnymi deskami. Łóżko było również małe, a obok niego było drewniane biurko. Na nim swoje miejsce miał laptop. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno z widokiem na życie miejscowych oraz zabieganych ludzi. Chłopak znał rytm najbliższej dzielnicy. W dni robocze zawsze o 5:50 przyjeżdżała śmieciarka zabierająca odpady mieszkańców. O 6:28 zawsze słychać było skrzypienie zardzewiałych bram, które były otwierane przez sąsiadkę - panią Smith śpieszącą się do pracy.


- Aż się dziwię, że nie popadłem w rutynę... - stwierdził, a następnie położył się na łóżku i patrzył w sufit.

- Jason! Obiad! - krzyknęła donośnie mama chłopaka. Ten udał się do kuchni.

- Za godzinę przychodzi tata z pracy – powiedziała, gdy nalewała zupy ogórkowej do trzech talerzy.

Niezdarnie wylała część zupy na blat.

- Ja to zetrę – powiedział sięgając po ścierkę znajdującą się w zlewie.

- Witajcie rodzino! - powiedział przyszywany ojciec, zmęczony po pracy.

Zasiadł do stołu i rozpiął swoją koszulę, pokazując bluzkę z dużym „wcięciem” przy szyi. Miał okrągłą posturę oraz dość szybko, jak na czterdziestoletniego mężczyznę, wyłysiał. Na stole pojawiły się talerze, sztućce oraz garnek z ogórkowym wywarem. Rodzina zajęła swoje miejsca i piła zupę oglądając film akcji w telewizji, który interesował tylko ojca. Ten głośno siorpał, ale gdy ktoś chociaż pisnął, ojciec natychmiast krzyczał, że mu przeszkadzają. On nigdy nikogo nie szanował.

- Pojutrze jest niedziela, czyli musimy iść do kościoła – stwierdził Jason, gdy skończył się film.

- Chyba śnisz! W niedzielę jest mój mecz, nikt nie wyjdzie z tego domu w niedzielę! - wrzasnął.

- Ale jak to...

- Posłuchaj ojca, proszę... - powiedziała jego przyszywana mama, chwytając go za rękę, którą miał położoną na stole.

- Jakiego ojca... - szepnął i odszedł. Udał się do swojego pokoju, gdzie patrząc w sufit, rozmyślał nad dzisiejszym dniem, aż w końcu zasnął.
--------

Brak komentarzy:

Credits crazykira-resources | LeMex ShedYourSkin | ferretmalfoy masterjinn | colourlovers FallingIntoCreation